Ponieważ rodzinnie zmagamy się z wieloma zaburzeniami, postanowiłam trochę tu opisać swoje doświadczenia. Przed diagnozą chłopców nie miałam pojęcia, z czym się go je, podjęłam decyzję, że trochę o nim opowiem. Bo autyzm to nie choroba, a zespół zaburzeń i… każde może być inne.
Przede wszystkim autyzm to zaburzenie emocjonalne. To wcale nie znaczy, że dzieci nie przeżywają emocji, tylko po prostu nie potrafią ich wyrażać, nie rozpoznają ich po mimice i mowie ciała rozmówcy i ich nie rozumieją. Dużo uwagi podczas terapii poświęcane jest właśnie emocjom. Dzieci po prostu uczą się ich na pamięć jak tabliczki mnożenia. Na chwilę obecną nie ma lepszego sposobu na poradzenie sobie z tym problemem. Dzieci autystyczne uczą się na rysunkach o emocjach i uczą się je wyrażać. Ciągle będzie jednak im się zdarzało nadmiernie cieszyć czy złościć, albo właśnie nie wyrażać nic. Rodziny autystów o tym wiedzą i rozumieją, że krzyk nie zawsze oznacza coś złego. Radość z wyjścia na lody może wyglądać jak zdobycie olimpijskiego medalu. A wyjście do kina to czasem czysta udręka. O kinie jeszcze napiszę kiedy indziej.
Dodatkowo na wyrażanie emocji mogą mieć wpływ bodźce zewnętrzne: hałas, tłum. Są dzieci, które w tej sytuacji się zamykają i odcinają od świata zewnętrznego, a są takie, które wybuchają agresją. W sumie polega to na tym samym. Agresywne dziecko odcina się od świata i wyładowuje swoją energię, dlatego niełatwo je uspokoić. Dla osoby z boku może to wyglądać jak atak szału. Przy dodatkowych zaburzeniach lękowych to też może być atak paniki.
Takie sytuacje mogą zdarzyć się wszędzie. Na przykład w sklepie, gdzie tłum ludzi przepycha się, jakby się bał, że zabraknie towarów z gazetek, drażniąca muzyka leci z głośników, jarzeniówki biją po oczach, a ulubiony towar jest na innej półce. Dlatego jestem wdzięczna sieci sklepów LIDL za dojrzenie problemu i wdrożenie godziny ciszy. Miedzy 19:00 a 20:00 głośniki milkną, światło się przyciemnia, ogólnie jest mało klientów, bo wszyscy już po pracy jedzą kolację… Robienie zakupów w tej sytuacji to zupełnie inny poziom.
Po co brać dziecko z zaburzeniami do sklepu?
Po to samo, co neurotypowe, czyli “zwyczajne” dziecko. Żeby je nauczyć robić zakupy. Autyzm nie oznacza, że dziecko nie dorośnie i nie będzie kiedyś żyło samodzielnie. Musi umieć robić podstawowe zakupy w różnych miejscach. Musi nauczyć się jak kupować, jak wybierać produkty. Być może za 10-15 lat już wszystko będzie z dowozem do domu na naszej wsi. Ale może nie będzie. I co wtedy? Kto zrobi mu zakupy?
Dziecko autystyczne tak samo jak każde inne musi nauczyć się samodzielności.
Dlatego jeśli widzisz, że w sklepie dziecko krzyczy z jakiegoś powodu, albo kuli się i płacze wniebogłosy, nie oceniaj opiekuna, tylko po prostu przejdź obok. Rodzic, czy terapeuta (bo ci również chodzą z autystami na zakupy) doskonale poradzi sobie sam, bez twoich złośliwych uwag. Daj mu tylko spokój.
Mam nadzieję, że nie proszę o wiele.